Ten tydzień nie jest dla mnie zbyt łaskawy. Ciągłe latanie, zero relaksu. Jedyne pocieszenie to to, że jest piątek i zaczyna się weekend.
Rudy też ostatnio utrudnia mi życie. W środę zjadł mesz i stwierdził, że nie chce wracać na pastwisko. Ganiałam dziada dookoła domu. Ewidentnie bawił się ze mną w berka bo jak tylko wychylał się zza ściany domu i mnie dostrzegał to robił w tył zwrot i rura przed siebie… Oj podniósł mi ciśnienie bo spieszyło mi się tego dnia- mieli przyjechać goście, a ja z syfem w domu.. Ostatecznie musiałam spędzić całą trójkę do stajni i wypuścić jeszcze raz, tym razem trzymając Rudego dziada na kantarze.
Wczoraj usiadłam sobie przy lasku o zachodzie słońca by się wyciszyć, popatrzeć na wiosenne pola i posłuchać klangoru żurawi. Miałam za chwilę spędzać konie. I tak zerknęłam w stronę ich wybiegu i zobaczyłam, że coś pofrunęło i upadło. Myślę sobie- no na pewno już coś trzodzą. A jakże by inaczej...Rudy znudzony czekaniem i sfrustrowany tym, że siano się skończyło złapał w zęby paśnik i sobie nim rzucał! A paśnik (łóżeczko) wcale taki lekki nie jest z położonym spodem.. Jak można się domyślać pod wpływem uderzenia część paśnika się rozpadła, a mi ręce opadły. No nic. Biegiem do Szczeżujskiego po wkrętarkę i zamiast relaksu miałam dodatkową robotę 😛 Odpadła nóżka, poluzowały się szczebelki, a dno całkiem się połamało więc musiałam znaleźć zamiennik. Ostatecznie raz przeszłam się po garażach i znalazłam wszystko co może posłużyć jako umocnienie i skręciłam do kupy nieszczęsny paśnik 😜 A Rudy zadowolony z siebie stał za mną i gapił się jak przykręcam nową nóżkę. No, ale gniewać się na niego nie mogę bo jak spojrzę na ten słodki pyszczek to się rozpływam….
Dziś wieczorem przyjeżdża D do pomocy i w sobotę akcja obornik. Trzeba wyczyścić boksy do czysta. Jeśli starczy nam czasu i oczywiście energii po machaniu widłami to jeszcze porobimy coś z końmi. Chętnie wsiadłabym na Rudego i spróbowała pojechać na dalszy spacer sama, ale nie wiem czy będzie to wykonalne. Konie, gdy mają iść same nie reagują zbyt dobrze. Są silnie stadne i trzymają się zawsze blisko siebie. Tak czy inaczej on musi się tego nauczyć..
Moglibyśmy też wziąć młodą na spacerek. Oczywiście jeśli w ogóle się za coś zabierzemy po wywalaniu obornika. A w niedzielę z rana chyba się wybiorę na giełdę. Może dostanę tanie marchewki, a i inne ciekawe i przydatne rzeczy mogą się trafić 😊
Za dwa tygodnie targi rolno-ogrodnicze w naszej gminie więc już zapisuję w kalendarzu, żeby nie zapomnieć. Chciałam kupić kilka krzaczków, żeby upiększyć troszkę podwórze. Zawsze jest też stoisko końskie więc muszę zerknąć czy czegoś mi w stajni nie trzeba i dokupić ewentualnie. Szkoda, że nie mają ze sobą pasz dla koni.. na mnie na pewno by zarobili. Wolałabym kupić na miejscu niż płacić za przesyłkę gabarytową.