W czwartek dopadła mnie jakaś taka wena na sprzątanie, a więc gruntownie wysprzątałam sypialnię. Odgrzebałam część świątecznych ozdób, które przywieźliśmy ze sobą (muszę jeszcze pojechać po ozdoby choinkowe do teściowej- wszystko zostało na strychu) i choć troszkę przyozdobiłam sypialnię. Od razu zrobiło się o wiele przytulniej i tak jakoś milej się w tej sypialni siedzi.
Niestety jest to chyba jedyne przytulne pomieszczenie w domu... noo może jeszcze pokoik gościnny. Jest po remoncie więc wygląda bardzo ładnie, aczkolwiek z uwagi na remont na dole walają się po nim teraz szpargały, które przenieśliśmy. Tak źle i tak niedobrze. W każdym razie- skoro jest brzydko, skoro trwa remont to znaczy, że będzie ładnie. Na pewno nie szybko, ze względu na ograniczenia finansowe, ale będzie... Ostatnio pokazywałam zdjęcia podłogówki, teraz jest już zrobiona wylewka i tak czekamy sobie na to, aż porządnie zwiąże no i na pieniądze i czas by robić dalej. Z tymi pieniędzmi to jest tak, że jeśli chce się je mieć to trzeba pracować, a jeśli się pracuje to się nie ma czasu.. I takie to błędne koło. Mam nadzieję, że chociaż malowanie zaczniemy za chwilę bo inaczej nie ma opcji by do świąt i sylwestra się wyrobić.
Pogoda jest ostatnio tak depresyjna, że nawet pies z domu nie chce wychodzić. Albo wieje, albo mrozi. Na zewnątrz wychodzi bo wychodzi- bo wychodzę ja więc ona oczywiście jak na przylepkę przystało chodzi wszędzie za mną jak cień. Jak idę rozdawać koniom siano to ona zakopuje się w tym sianie tak, że wideł używać nie mogę, bo boję się, że przypadkiem ją drasnę. Tak więc muszę ją wypędzać z tego siana. Wtedy idzie na sąsiednią kupkę- na słomę i znów leżakuje by za chwilę być znowu przepędzoną bo słoma też mi potrzebna 😅Podczas nalewania wody i szykowania koniom kolacji wybiera sobie, któryś świeżo pościelony boks i układa się tam wygodnie. Oczywiście dzieje się tak tylko przy kiepskiej pogodzie. Ogólnie jest zazwyczaj bardzo aktywna jak na swój wiek- ja zajęta sianem, a ona węszy za myszami po kątach stodoły. No, ale wiadomo- w okresie chlapowo-zimowym woli zdecydowanie swoje wygodne łóżeczko w sypialni.
Okres jesienno-zimowy to trudny okres dla koniarzy bo naturalnie nawet w najsuchszych miejscach będzie tworzyło się błoto, gdy konie tamtędy chodzą. Tak więc jest błotniście, a siano trzeba koniom na padok podawać- trawy już niestety nie ma. Siano podawane na ziemi zostaje często podeptane, rozrzucone i wdeptane w błoto- jednym słowem marnuje się. Postawienie całego balotu też nie jest dobrym pomysłem bo trzy konie będą go jadły za długo i będzie niepotrzebnie nasiąkał wodą. Choć szczerze mówiąc byłaby to najwygodniejsza opcja bo nie trzeba codziennie taczkować siana... Szczeżujski obiecał mi już dawno temu drewniany paśnik z daszkiem, ale tak jak się domyślałam nie został on stworzony. Jak wspominałam- są pewne priorytety. Co jak co, ale wyobraźnię do tworzenia czegoś z niczego w stajni to ja mam i tak oto wynalazłam w internecie stare łóżeczko do oddania za darmo- jak możecie się domyślać pełni teraz funkcję paśnika i sprawdza się na prawdę dobrze. Oczywiście siano zawsze będzie nieco rozwalone, ale zdecydowanie pomaga to utrzymać względny porządek i nie marnować aż tyle siana. Tak więc- kolejna polecajka ode mnie 😅 Stare łóżeczko dziecięce lub kosz od mausera- świetnie nadadzą się na paśniki.. A kilka łóżeczek postawionych obok siebie może posłużyć nawet większej ilości koni- choć osobiście przy większej ilości postawiłabym po prostu balot.
Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły na wykorzystanie starych, niepotrzebnych rzeczy do stworzenia czegoś przydatnego na gospodarstwie- piszcie- chętnie poczytam 😉
Pomału, pomału i się wszystko zrobi. Fajnie, już świątecznie zawsze to wleje trochę optymizmu. Konie śliczne. I jaki fajny pomysł z paśnikiem :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie to nasze pomału trwa już bardzo długo. Mieszkamy na nowym już od pół roku i ciągle coś robimy, a nadal jest wiele do zrobienia. Niestety już teraz mogę stwierdzić, że do świąt nie wyrobimy się z remontem salonu :( Tak więc świąteczne śniadanie tylko na stole w kuchni..
OdpowiedzUsuńMy tu mieszkamy już z 15 lat i dom nadal niewykończony. Wszystko rozbija się o kasę, o czas i różne perypetie życiowe... najważniejsze jest zdrowie. Powiem Ci, że ten czas taki przejściowy co to gdzieś tam na prowizorce zrobione to się potem najfajniej wspomina. Bo klimat to tworzą ludzie a nie przedmioty nas otaczające.
OdpowiedzUsuńPopatrz na zdjęcie psa jaki jest szczęśliwy. Ma Was, ma swój kąt i swoje posłanko i nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba. Ciepło, miło i z Wami :)
OdpowiedzUsuńNo dla niej tylko to jest ważne ;) By nie odstępować mnie na krok.
UsuńZ ciekawości tylko kuro fobia czy lęk przed ptakami w ogóle? Całkiem sporo osób znam co boją się nawet piór :). Cieszę się, że kurkę uratowałaś :). Pieska rozumiem, też mi się nie chce wychodzić w taką pogodę, nic tylko schować się gdzieś choćby i w sianie :P.
OdpowiedzUsuńPiękne koniki <3 i brawo za pomysł z łóżeczkiem :)
Życzę żeby remont szybko się skończył i było ładnie. U mnie niestety się ciągnie latami i ciągle czekam na to ładnie xD.
Lekki dyskomfort odczuwa przy wszystkich ptakach jeśli zanadto próbują się zbliżyć, ale nie jest to jakieś uciążliwe i nasilone. Bardziej boi się kur ;) Tylko jego fobia jest jakaś taka w ogóle lajtowa bym powiedziała, bo z drugiej strony nie przeszkadza mu to w tym żebyśmy mieli kury, tak długo jak będą w swojej zagrodzie ;) Także.. niczym jest ta jego lekka fobia w porównaniu do mojej arachnofobii...
UsuńGreat blog
OdpowiedzUsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuńTen rosół na dwóch nogach sprytny jest, ale chyba strachu się najadł! Sypialnia już klimatyczna a tam się przecież spędza sporo czasu. Paśnik pomysłowy, szkoda że już nie mam na oddanie dziecięcych łóżeczek.
OdpowiedzUsuń