Rozpoczynam od zmiany szablonu. Jakoś tak zbyt ponuro na tym moim blogu. Róż to zdecydowanie nie mój kolor, ale jak zobaczyłam szablon na podglądzie to uznałam, że o taką właśnie wesołość koloru chodziło.
W środę mieliśmy na rancho niespodziewanego gościa. Przyjechałam z pracy, a tu rosół na dwóch nogach mi po podwórku biega- sztuk jeden. Chcę mieć kury, żeby mieć też swoje jajka, ale jeszcze nie zdążyliśmy zrobić im miejsca- utrudnia też fakt, że Szczeżujski ma kuro fobię, ale jest ok tak długo jak kurczak siedzi w swojej zagrodzie. No, a tu nagle obcy kurak na naszym podwórku chowa się pod tują. No to wypędzam nieszczęśniczkę spod tego krzaka i zaganiam do bramy. Kurak podreptał pośpiesznie w dół drogi, a ja w tył zwrot i do piwnicy do Szczeżujskiego poinformować go, że zagrożenie minęło. No i jednak wyszłam na żonę oszukistkę bo pomimo tego, że powiedziałam prawdę to kurak jednak postanowił zawrócić 😂 Tak więc wyszłam znowu i po raz kolejny przepędzam rosół w stronę bramy. Jest! Wyszła. Stoję więc w bramie podpierając się pod boki i pilnując czy pójdzie do siebie. No i człapała znów w dół drogi do siebie, ale nagle nadjechał transport z sianem. Ciągnik wyjechał kurze na czołówkę więc kura wykonała zwrot i chodu z powrotem na nasze podwórko 😆 Zbliżała się szarówka, kura coraz mniej widziała- pomyślałam, że nie trafi sama na swoje podwórko ( do sąsiadów mamy około 100 metrów). Wizja marznącego przez noc gdzieś pod krzakiem zwierza nie podobała mi się zupełnie, bo dla mnie nie ma znaczenia czy to kot, pies, kura czy jeszcze co innego- Jak mogę pomóc to pomagam. Zagoniłam więc kurkę do stodoły i po niełatwej gonitwie w końcu złapałam uciekinierkę, wzięłam pod pachę i zaniosłam sąsiadom na podwórko 😉
W czwartek dopadła mnie jakaś taka wena na sprzątanie, a więc gruntownie wysprzątałam sypialnię. Odgrzebałam część świątecznych ozdób, które przywieźliśmy ze sobą (muszę jeszcze pojechać po ozdoby choinkowe do teściowej- wszystko zostało na strychu) i choć troszkę przyozdobiłam sypialnię. Od razu zrobiło się o wiele przytulniej i tak jakoś milej się w tej sypialni siedzi.
Niestety jest to chyba jedyne przytulne pomieszczenie w domu... noo może jeszcze pokoik gościnny. Jest po remoncie więc wygląda bardzo ładnie, aczkolwiek z uwagi na remont na dole walają się po nim teraz szpargały, które przenieśliśmy. Tak źle i tak niedobrze. W każdym razie- skoro jest brzydko, skoro trwa remont to znaczy, że będzie ładnie. Na pewno nie szybko, ze względu na ograniczenia finansowe, ale będzie... Ostatnio pokazywałam zdjęcia podłogówki, teraz jest już zrobiona wylewka i tak czekamy sobie na to, aż porządnie zwiąże no i na pieniądze i czas by robić dalej. Z tymi pieniędzmi to jest tak, że jeśli chce się je mieć to trzeba pracować, a jeśli się pracuje to się nie ma czasu.. I takie to błędne koło. Mam nadzieję, że chociaż malowanie zaczniemy za chwilę bo inaczej nie ma opcji by do świąt i sylwestra się wyrobić.
Pogoda jest ostatnio tak depresyjna, że nawet pies z domu nie chce wychodzić. Albo wieje, albo m Wychodzi bo wychodzi- bo wychodzę ja więc ona oczywiście jak na przylepkę przystało chodzi wszędzie za mną jak cień. Jak idę rozdawać koniom siano to ona zakopuje się w tym sianie tak, że wideł używać nie mogę, bo boję się, że przypadkiem ją drasnę. Tak więc muszę ją wypędzać z tego siana. Wtedy idzie na sąsiednią kupkę- na słomę i znów leżakuje by za chwilę być znowu przepędzoną bo słoma też mi potrzebna 😅Podczas nalewania wody i szykowania koniom kolacji wybiera sobie, któryś świeżo pościelony boks i układa się tam wygodnie. Oczywiście dzieje się tak tylko przy kiepskiej pogodzie. Ogólnie jest zazwyczaj bardzo aktywna jak na swój wiek- ja zajęta sianem, a ona węszy za myszami po kontach stodoły. No, ale wiadomo- w okresie chlapowo-zimowym woli zdecydowanie swoje wygodne łóżeczko w sypialni.
Okres jesienno-zimowy to trudny okres dla koniarzy bo naturalnie nawet w najsuchszych miejscach będzie tworzyło się błoto, gdy konie tamtędy chodzą. Tak więc jest błotniście, a siano trzeba koniom na padok podawać- trawy już niestety nie ma. Siano podawane na ziemi zostaje często podeptane, rozrzucone i wdeptane w błoto- jednym słowem marnuje się. Postawienie całego balotu też nie jest dobrym pomysłem bo trzy konie będą go jadły za długo i będzie niepotrzebnie nasiąkał wodą. Choć szczerze mówiąc byłaby to najwygodniejsza opcja bo nie trzeba codziennie taczkować siana... Szczeżujski obiecał mi już dawno temu drewniany paśnik z daszkiem, ale tak jak się domyślałam nie został on stworzony. Jak wspominałam- są pewne priorytety. Co jak co, ale wyobraźnię do tworzenia czegoś z niczego w stajni to ja mam i tak oto wynalazłam w internecie stare łóżeczko do oddania za darmo- jak możecie się domyślać pełni teraz funkcję paśnika i sprawdza się na prawdę dobrze. Oczywiście siano zawsze będzie nieco rozwalone, ale zdecydowanie pomaga to utrzymać względny porządek i nie marnować aż tyle siana. Tak więc- kolejna polecajka ode mnie 😅 Stare łóżeczko dziecięce lub kosz od mausera- świetnie nadadzą się na paśniki.. A kilka łóżeczek postawionych obok siebie może posłużyć nawet większej ilości koni- choć osobiście przy większej ilości postawiłabym po prostu balot.
Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły na wykorzystanie starych, niepotrzebnych rzeczy do stworzenia czegoś przydatnego na gospodarstwie- piszcie- chętnie poczytam 😉
Pomału, pomału i się wszystko zrobi. Fajnie, już świątecznie zawsze to wleje trochę optymizmu. Konie śliczne. I jaki fajny pomysł z paśnikiem :D
OdpowiedzUsuń