Jeśli ktokolwiek zastanawiał się dlaczego zniknęłam to spieszę z odpowiedzią... Zwyczajnie brakło mi czasu na napisanie czegoś sensownego 😅 Tak to jest, że czas wolny to ja mam tylko w pracy 😐 Zajęcia dodatkowe, godziny dyspozycji na których po prostu siedziałam wykorzystywałam na prowadzenie bloga. Podczas dwumiesięcznych wakacji nie miałam czasu by pisać. Skupiłam się raczej na prowadzeniu stron stajni w mediach społecznościowych, montowaniu i publikowaniu filmików promujących.
Dwa miesiące to niby nie jakiś ogromny szmat czasu, ale bardzo dużo się w tym czasie zmieniło.
Z najważniejszych rzeczy:
- nowe konie- do naszego stadka dołączyły dwa konie. Niki i jej syn. To konie znajomej, ale możemy ich używać do jazdy, także w tej chwili mamy 4 konie chodzące pod siodłem i jednego emeryta, który odpoczywa sobie na łąkach. Z Niki znamy się bardzo dobrze, bo kiedyś była koniem w szkółce jeździeckiej, w której pracowałam. Synusia też znałam, ba, nawet pomagałam mu wstać jak już przyszedł na świat i poiłam go mlekiem z butelki po uprzednim wydojeniu klaczy 😐 Młody był bardzo słaby więc trzeba było doić Niki by wzmocnić mlekiem młodego. Po tamtym maluszku nie zostało nic. Tylko imię. Neptun wyrósł na ogromnego konia. Jest wysoki i przy kości, typowe geny taty Ślązaka. To taki nasz miś o bardzo małym rozumku 😅 No cóż mogę powiedzieć- stał w kolejce po wzrost, a nie po inteligencję. Dlaczego tak sądzę? A no choćby dlatego, że już drugi raz swoim dupskiem rozmiarów wagonu towarowego przestawił mi drzwi w stajni. No a tak poza tym to jest misiem bo uwielbia drapanko jak mało który 😏 To też zostało mu od małego. Odwracał się do nas-wtedy jeszcze małą- dupką i żądał drapanka. Teraz jest to samo tylko zadek "nieco" większy.
- nowy sprzęt- wspólnymi siłami udało nam się odłożyć troszkę pieniędzy i zakupić bryczkę. Świetna okazja swoją drogą bo w cenie dostaliśmy również prawie nowiuśkie szory. Aprilce pasują idealnie i już ma za sobą próby ciągnięcia bryczki. Poszło jej naprawdę dobrze, ale musimy jeszcze dokonać małych przeróbek długości dyszli by było jej wygodnie i komfortowo.
- pierwsi klienci na jazdy- powolutku coś zaczyna ruszać jeśli chodzi o jazdę konną. Udało mi się zyskać czworo stałych klientów, którzy może nie będą u nas co chwilę, ale co jakiś czas na pewno, a to oznacza cegiełki do renowacji i poprawy funkcjonalności naszej stajni. Każdy grosz odkładam do koperty i nie wyciągam choćby nie wiem co 😛
Dużą część wakacji były u mnie moja Zgaga i Pestka, dlatego był to dla mnie super czas. Taki tryb życia mam, że na wakacje nie wyjadę bo konie... No chyba, że załatwię dla nich odpowiedzialnego opiekuna, a takich jest mało. Konie mogę powierzyć tylko czterem osobom, w tym trzy z tych osób mieszkają baaardzo daleko. Tak czy inaczej pięknie było widzieć ich codziennie rano przy kuchennym stole. No a teraz przyszedł czas na pustkę i tęsknotę.
Zaczęłam jakiś czas temu zbierać zioła dla koni. Na razie na belkach w stodole suszy się wrotycz, a liście pokrzywy dopiero suszyć zacznę.
A! Tak jeszcze w temacie nowych sprzętów będąc to słuchajcie.. W niedzielę byliśmy na giełdzie i nagle zobaczyłam to... Urządzenie, które tak bardzo było mi potrzebne do życia, że oczy mi się zaświeciły. Za jedyne 130 zł Szczeżujski wytargował mi ten oto wspaniały wynalazek ludzkości.. Wózek na siano, słomę, paszę, generalnie do wszystkiego co trzeba w stajni przetransportować z punktu a do punktu b.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz