Chwilkę mnie tu nie było.
Zeszły tydzień z grypskiem leżałam pod kocem. Nadrobiłam serialowe zaległości i wyleżałam się za wszystkie czasy.
W czwartek odwiedziła mnie mama i siostra. Siorka została do soboty. W piętek dojechał do nas D i we trójkę spędziliśmy fajnie czas z końmi.
Najpierw wsiadłam na blondyneczkę. Nowym krokiem w naszym treningu był kłus na lonży. Oczywiście D spietrał dlatego ja jeździłam choć założenie miałam tego dnia takie by obserwować jej zachowanie z ziemi. No, ale jak to mówią: jeśli chcesz by coś było zrobione dobrze zrób to sam. W każdym razie wsiadłam, zakłusowałam na lonży, a później jeszcze chwilkę postępowałam sama po placu.
Po treningu młodej, polonżowałam jeszcze Rudego bo dużo energii ma chłopak, a następnie cała nasza trójka wzięła kopytną trójkę na uwiązy i poszliśmy na krótki spacerek na trawkę. Za płotem trawa piękna i soczysta, a więc konie były wniebowzięte.
Zwieńczeniem tego fajnego dzionka była mała sesja zdjęciowa z konikami, a słońce nam zachodziło tak pięknie, że nie mogliśmy tego nie uchwycić.
W sobotę wszyscy się rozjechali do domów, a ja musiałam wrócić do swojej rzeczywistości. Moja mała blondyneczka trenuje codziennie. Czasami robię to sama, czasami z pomocą Szczeżujskiego i jest plan by spróbować wyjechać na niej poza bramę. Na razie na próbę. Najpierw jednak muszę dopasować jej odpowiednie wędzidło. Zwykłego pojedynczo łamanego nie chce zaakceptować. O wiele lepiej chodzi na kantarze niż na tym wędzidle. Chcę spróbować prostego. Można też zastanowić się czy nie odpuścić i nie pozwolić jej chodzić na kantarze, ale wtedy skręcanie jest bardzo utrudnione. Ewentualnie możnaby spróbować z halterem.
Teraz tak właśnie sobie uświadomiłam, że zapewne większość z was kompletnie nie wie o czym piszę bo używam dużo terminów stricte jeździeckich. No więc z góry przepraszam... Rozchodzi się o to, że muszę wymienić Aprilce kierownicę 😅
W poniedziałek musiałam dokończyć misję obornik, którą zaczął Szczeżujski przed weekendem. Został jeden boks do wywalenia, ale za to konkretnie ubity. Ja nie wiem co ten Narwalski robi w boksie w nocy. Gdyby nie jego chore nogi to powiedziałabym, że najpewniej stepuje bo ściółka jest wiecznie zrolowana i rozwalona po całym boksie.. Tak więc podczepiłam przyczepkę do zielonej strzały zwanej dalej volkswagenem borą, podjechałam pod stajnię i rozpoczęłam misję. Po każdej wyładowanej przyczepce siadałam sobie na samochód i chwilkę odpoczywałam z iqosem w ręku.
Chwilkę mi to zajęło więc nie zdążyłam niestety wziąć młodej nawet na lonżę. Zdążyłam tylko wypielić miejsce przy krzaczkach i wcisnąć tam słonecznik. Wsiałam też kilka ziarenek wzdłuż podjazdu, mam nadzieję, że coś z tego będzie.
Po pracy usiadłam na tarasie i podziwiałam piękno wiosny. Tą soczystą zieleń liści i trawy. Te kwitnące pelargonie. Oj jak miło było tak po prostu posiedzieć.
We wtorek rano udało mi się uchwycić bardzo fajny moment. Z samego rana, jeszcze przed pracą poszłam nakarmić konie. Wsypałam im wiaderka do żłobów i wyszłam koło bramy z widokiem na zagajnik. Zapaliłam sobie i tak się wgapiałam w ten lasek relaksując się, a poranne słońce świeciło mi w plecy. Aż tu nagle po lewej jeden cień wyskoczył i rozsiadł się wygodnie. Za chwilę po prawej drugi. I tak sobie stałam w bramie po lewej mając mą ukochaną psinę, a po prawej kocinę 😉Moje wierne towarzyszki.
Wczoraj wieczorem wzięłam znów w trening młodą, tym razem zmieniłam jej wędzidło na proste i sprawdziły się moje podejrzenia. Pomogło. Młoda reagowała o wiele lepiej. W ogóle z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Wsiadam na nią najwyżej na 5 minut dziennie bo jest to rutyna, która ją przyzwyczaja, ale nie obciąża.
Po treningu standardowo chodzę z koniskiem na trawkę za ogrodzenie by mogła sobie poskubać tej lepszej trawy. I wieczorkiem jeszcze przyłapałam taką parkę, która tuż za płotem donośnie wrzeszczała.
Za to dzisiaj czekało na mnie jeszcze ciekawsze spotkanie... W drodze do pracy jadąc przez las zauważyłam ruch na poboczu i zwolniłam. Po chwili z krzaków wyłoniły się dwa małe liski. Zatrzymałam samochód dosłownie przed nimi, a one z zaciekawieniem patrzyły na mnie przekrzywiając łebki. Szybko sięgnęłam do saszetki by wydobyć z niej telefon i zrobić zdjęcie uroczym maluchom, ale zanim go wyciągnęłam to jeden z nich schował się znów w krzakach, a drugi odwrócił się i węszył dalej pobocze więc nie udało mi się uchwycić ich razem, ani zrobić dobrego ujęcia.. No ale choć jeden jest 🦊

Dla niektórych to pewnie nic, a ja się zachwycam każdym zwierzątkiem spotkanym na swojej drodze. Fotografuję i cieszę się jak dziecko ze spotkania.. Ale ja tak już mam. Mi do szczęścia wystarczą zwierzaki. To one ładują moje baterie i leczą potarganą przez ludzi duszę.. mają chyba jakieś magiczne zdolności zmywania wszelkich smutków.... i gdyby ktoś zapytał mnie czy wolałabym świat bez ludzi czy świat bez zwierząt bez wahania odpowiedziałabym, że ten bez ludzi byłby lepszy.....
Czasami zastanawiam się nad światem bez ludzi, kiedy to jestem sama i jakoś tak... W myśl tego, że w ogóle ludzi nie ma to świat wcale nie byłby lepszy, bo kolejny gatunek zdominowałby planetę, tak jak to było: wielkie koty, wielkie ptaki... Nie przepadam też za lisami, odkąd wybiły mi całe stado kurek ukochanych... ciekawe jak będzie u Ciebie? ;) Ale tak po za tym to mnie też bardzo cieszą spotkanie zwierzęta. Na fotce to żurawie?
OdpowiedzUsuńTak, na fotce to żurawie. Słaba jakość bo z daleka.
UsuńBrak ludzi na pewno byłby lepszy dla całej reszty świata. No, ale jednak człowiek to zwierzę stadne i zwariowałby w samotności.
A poza tym... ileż wytrzymałabym bez pomocy medycznej? Bo brak ludzi to brak pomocy medycznej. Leki z apteki bym załatwiła, ale w razie wypadku? Więc świat bez ludzi faktycznie nie jest tak kolorowy jak się wydaje. Bez zwierząt też nie. Więc finalnie dobrze jest jak jest ;) Szkoda tylko, że tyle gatunków jest na skraju wyginięcia przez człowieka
UsuńBo człowiek jest zbyt zachłanny i egoistyczny :)
UsuńAleż fota ta pierwsza! Prima sort! I zachwycaj się każdym zwierzątkiem i roślinkiem, to jest naprawdę przepiękne! I zwierzątki i roślinki i nasz zachwyt! Grypska won!
OdpowiedzUsuńFoty nam się udały :)
UsuńZwierzaczki garną się do Ciebie, czują empatię i sympatię.
OdpowiedzUsuńOj tak, sympatię ogromną :)
UsuńPierwsza fotografia kojarzy mi się z filmem "Zaklinacz koni". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń