wtorek, 11 marca 2025

Energia słońca


Witajcie 😊

    Nie zaglądałam tu ostatnio, a to dlatego, że zaczynają się pierwsze przebitki wiosny. Zrobiło się ciepło i korzystam z tego póki mogę by nadrobić zaległości w pracach porządkowych w obejściu (niestety już dzisiaj jest zimno i siąpi mikro deszczyk).

    Ostatni tydzień nie był dla mnie zbyt łaskawy, nadgodziny na świetlicy mnie wykańczają psychicznie. Mój układ nerwowy bardzo źle znosi hałas. Zdecydowanie wolę zajęcia z moją klasą, gdzie dzieciaki zachowują się przyzwoicie. Świetlica zaś to jeden wielki chaos i harmider. W czwartek od rana miałam zastępstwo za koleżankę, później swoje lekcje, po lekcjach musiałam wrócić do domu by ogarnąć konie i stajnię (Szczeżujskiego nie było) i dosłownie w tempie błyskawicy wracać na posiedzenie rady pedagogicznej i zebranie.. W piątek zaraz po lekcjach kierunek miasto, załatwianie spraw i zakupy na wieczór, mieli wpaść znajomi na moje ciasto urodzinowe i kawkę. Powiem szczerze, że koło 22 .00 siedziałam już pół przytomna. Za chwilę goście jednak pojechali, a ja padłam na łóżko.

    Sobota przywitała nas pięknym słońcem. Powyciągałam wszystkie swoje czapraki, żeby się wietrzyły na świeżym, wiosennym powietrzu. Tuż pod naszym domem Szczeżujski namierzył piękne krokusy. Taki widok nastraja człowieka na cały dzień. To właśnie dlatego wiosna budzi w nas tą uśpioną energię. Tymi pięknymi widokami, ciepłem słońca i powiewem rześkiego powietrza.




    Tego dnia miałam do pomocy D. Miał pomóc mi trochę z młodą, chcę powoli uczyć ją chodzenia pod siodłem. A więc wzięliśmy koniska na myjkę i porządnie wyczyściliśmy całą trójkę. Grzywy i ogony to jakaś masakra po zimie. Najlepszym sposobem byłoby je wykąpać (a przynajmniej Rudego bo przyjechał do mnie z posklejaną sierścią i do tej pory nie udało mi się wszystkiego porozklejać- tak mocno są zbite), ale mimo ciepełka nie sądzę by była już odpowiednia temperatura na kąpiel. Z tym jeszcze chwilkę trzeba zaczekać. Więc wyczesaliśmy wszystko ile się dało i osiodłaliśmy młodą. D wsiadł, ja ją prowadziłam. D z góry wodzami zatrzymywał ją i łydkami popędzał, ja tylko pomagałam jej ruszyć bądź się zatrzymać. Zatrzymywanie poszło gładko, troszkę gorzej wygląda sprawa z ruszaniem 😝 No ale nie marudzę, kobyłka ma jeszcze czas by się wszystkiego nauczyć.

Później D wziął dziadka na uwiąz, ja wsiadłam na Rudego i przeszliśmy się kawałeczek drogą i zahaczyliśmy o pole. Widok świata z końskiego grzbietu jeszcze pozytywniej nastraja i daje takiego kopa energetycznego, którego nie zapewni żadna kawa 😊


    Później czekało mnie jeszcze ogarnięcie stajni. Spać położyłam się w miarę wcześnie co nie jest normalne w sobotę, za to w niedzielę obudziłam się wypoczęta i gotowa do działania. Tego dnia zaplanowałam najpierw ogarnięcie stajni, a później pojeżdżenie Rudego na placu do jazdy. Pierwszy raz móc wykorzystać ten plac to było coś wspaniałego. W międzyczasie tak zwanym, gdy ja ogarniałam stajnię to D doniósł więcej opon i ustawił drążki do ćwiczeń dla konia, później ogarnęliśmy z placu pozostałości po sianie bo Narwal chodzi już normalnie z Rudym i Aprilką (powiedzmy, że sytuacja jest stabilna 😅). Następnie siodłanie i jazda. Koń jest bardzo sztywny, zaszarpany i w galopie mało energiczny, ale wszystko jest do wypracowania. Ma słabą kondycję, ale to tak jak i ja 😜 Chwila jazdy i się zasapałam. Po mnie wsiadł D i też chwileczkę popracował z Rudym. No niedziela była naprawdę fajna. Po jeździe zaparzyłam Rudasowi mesz do zjedzenia, przyniosłam mu i tak sobie siedzieliśmy z D na starej kanapie, a obok nas Dergano wcianał swój obiad, a Molka mu pomagała 😅


 

    D pojechał, a ja zajęłam się rozpalaniem w piecu i ogarnięciem naczyń. Później spędzanie koni i tak już mi czas szybciutko zleciał bo musiałam obejrzeć Rolników w tv przecież 😊 Zachody słońca są tu naprawdę świetne. Żałuję tylko, że nie mogę ująć na zdjęciu jak to wygląda tak naprawdę. Zdjęcie w porównaniu do tego co widzą moje oczy to tylko marna podróba.




    Jak poniedziałek to i do pracy. W poniedziałki, jestem w pracy krótko więc mam czas na ogarnięcie innych rzeczy, a powiem szczerze, że wczorajszy dzień przebił wszystkie inne. Od rana przywitały mnie żurawie, gdy szłam karmić i wypuszczać konie przed pracą. Zrobiło się tak ciepło, jak żadnego dnia wcześniej jeszcze nie było. Słoneczko tak ogrzewało, że miałam ochotę stać z twarzą wystawioną ku niemu. Po pracy od razu zabrałam się ...do pracy. Najpierw zmieniłam butlę z gazem bo w starej gaz się skończył już rano (nie zdążyłam zrobić sobie kawy do pracy). Szczeżujski jest obrażony o kij wie co, więc łaski bez, sama sobie poradzę, a on niech się boczy do usranej śmierci jeśli taka jego wola. Wcale nie przeszkodziło mi to w cieszeniu się tym niesamowitym dniem. Z uśmiechem na twarzy ogarnęłam stajnię, później poszłam po trzy podłużne donice i naładowałam do nich ziemi. Odstawiłam, żeby ziemia trochę przeschła bo użyłam naszego czarnoziemu połączonego z gliną spod lasu, a teren jest tam nieco podmokły. W międzyczasie przeszłam się po całym podwórku z żółtym śmietnikiem na kółkach w poszukiwaniu jakichkolwiek śmieci (jak już wcześniej wspomniałam gospodarstwo było zaniedbane i byliśmy wręcz zakopani w śmieciach) które mogły wyjść spod ziemi lub zostać wywiane spod krzaków. Znalazłam kilka kawałków folii. Następnie akcja obiad- bo wkurzać mnie ten Szczeżujski osobnik może, a i tak mu zrobię ten obiad…. Takie życie miękkoseruchowca. Może nic specjalnego, ale ziemniaczki z kupnym devolaiem dodały siły do dalszego działania. W osuszoną nieco ziemię wetknęłam cebulki dymki i zostawiłam tak troszkę na słońcu. Będzie szczypiorek.

    Wzięłam się również za ten nieszczęsny płot na placu do jazdy konnej. W sensie za te plandeki na nim wiszące. No już mnie szlag trafiał jak patrzyłam na to straszydło i niszczyciela pięknych widoków. Bezpośrednio za tym płotem są pola i piękne zachody słońca.. no i żurawie oczywiście. Plac do jazdy graniczy z laskiem, a więc pracę umilały mi również inne ptasie trele. W ogóle wczoraj chyba wszystkie ptaszki z okolicy zebrały się w naszym zagajniku i donośnie się przekrzykiwały. No mówię wam. Wiosna pierwsza klasa!

 
    Przy okazji- po raz pierwszy na tym blogu- mój ryjek. Zakapturzony co prawda, ale zwarty i gotowy do pracy 😃
    Udało mi się pozdejmować te plandeki (a nie było to łatwe zadanie bo były mocowane na wkręty, na druty i inne niezidentyfikowane bliżej sposoby) i z takiego widoku:


 
                                                                Zrobił się taki widok:





 Wymagało to jeszcze powycinania pasów transportowych i wyrównania, żeby nie było plątaniny. Tak.. to jest płot zrobiony z pasów transportowych i cienkich pachołków- No ale na chwilę obecną nie mogę zrobić nowego. Mogłam tylko polepszyć wygląd tego starego.

    Skończyłam majstrować przy płocie wieczorem, ale słońce jeszcze troszkę oświetlało mi plac to wpadłam też z nożyczkami i łomem na moją myjkę by poodcinać również tam zawieszone plandeki. Odczepiłam trochę, ale za chwilę już zastały mnie ciemności więc musiałam iść zamknąć konie i w końcu pójść pomieszkać w domu 😉 Dzisiaj chciałam skończyć zdejmowanie plandek na myjce, ale pogoda nie zachęca. Zobaczę co uda mi się zrobić.. Dziś niestety pracuję do późna więc może być to kłopotliwe. Następne w kolejności są blachy do pozdejmowania, ale tu już będę potrzebowała pomocy. Jakby nie było to plac do jazdy wygląda coraz lepiej! I zachęca do spędzania tam czasu 😊 Przydałby się jeszcze jakieś porządne przeszkody...

10 komentarzy:

  1. Najpierw- wszystkiego najlepszego, uśmiechów, zdrowia i samych dobrych dni.
    Niesamowicie dużo pracy wykonałaś. Podziwiam.
    Wygląda na to, że konie się wzajemnie zaakceptowały. Ile ich jest? Cztery?
    Rzeczywiście, bez tych plandek otoczenie zrobiło się piękniejsze, a zachód na zdjęciu jest niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej chwili są trzy :) Dziękuję pięknie za życzenia <3

      Usuń
  2. A wiesz, bardzo lubię jak na blogu jest jakaś fotka piszącego, łatwo mi sobie wyobrażać do kogo piszę. I jestem zaskoczona jak młodą jesteś osobą, bo żeby tyle wiedzy, siły i świadomości ... Dni masz pracowite i ciasne ale radosne i pełne satysfakcji. No i widoki nie do przecenienia💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      35 wiosen na koncie ;) Nie jest to wiele, ale mało też nie. Wystarczająco dużo czasu z tych 35 poświęciłam koniom by zgromadzić wiedzę.

      Usuń
    2. No a ja 79 a jeszcze o koniach się od Ciebie uczę.

      Usuń
    3. Każdy z nas zna się dobrze na czymś innym ;)

      Usuń
  3. Hejka :) Trochę poczytałam ale jeszcze nie do końca. Wrócę ;) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością :)
      I na Twoje wpisy oczywiście ;)

      Usuń
  4. Ożesz, czas wypelniony wszlakim dobrem! Niech dobro na takim czasie kiełkuje, rośnie, pnie się ku słońcu i kwitnie ze wszystkich sił!

    OdpowiedzUsuń