Nowy elektryzator jest do kitu. W środku nie było baterii, którą można naładować. Nie ma kabla, pod który ewentualnie można by go podłączyć. Można go podpiąć ewentualnie pod akumulator, który w zależności od dnia jest mocny lub słaby. Napięcie na pastuchu nie ma łaskotać tylko kopać. Konie w moment wyczują, że pastuch jest felerny. Szczeżujski oczywiście ma swoje racje, ale prawda jest taka, że na pastuchu to on się nie zna. Ja zajmowałam się latami ganianiem za końmi i podłączaniem pastucha więc to on powinien słuchać mnie w tej kwestii. Ja podłączyłam pastuch na pierwszej połowie pastwiska, choć on chodził i próbował to zrobić kilkukrotnie. Obeszłam wszystko, zamieniłam stare taśmy na sznurek, wykosiłam chaszcze i cud się zdarzył bo wszystko działa... Oczywiście, że działa. Musi działać tylko trzeba wiedzieć co się robi.
Podobnie było z wczorajszym sprawdzaniem. Rozwiesiłam wszystkie sznurki jak należy, sprawdzamy czy działa. Nie, nie działa. Coś kombinuje, zamienia kabelki, włącza, wyłącza, "sprawdź teraz" krzyczy.. Cofnęłam się i tłumaczę jak krowie na rowie, że działanie sprawdza się od początku zasilania, a nie od końca. Nie będę stała na końcu ogrodzenia by sprawdzić działanie pastucha bo tak to możemy stać do jutra. Najpierw trzeba sprawdzić bez podpinania do pastucha- u źródła, że tak powiem, żeby sprawdzić czy elektryzator jest w ogóle sprawny, następnie podpiąć do pastucha i sprawdzić na ogrodzeniu. W naszym przypadku między ogrodzeniem, a elektryzatorem jest jeszcze puszczony kabel. Każdą część trzeba sprawdzić po kolei zaczynając od źródła prądu...
Przytaknął mój ci on i rzecze, że mam sprawdzić. Poodpinałam wszystkie kable i sprawdzam u źródła. Kawałkiem listka jak zawsze. Coś tam czuć, coś tu jest, ale trzeba na prawdę mocno się zastanawiać czy to pastuch czy mrówka po dłoni chodzi.. Dziękuję, do widzenia. Stałaby tam noc całą i nie ogarnąłby, że to akumulator jest słaby...
Ja wiem. Zna się na wielu rzeczach, robi dużo w domu. Wszelkie naprawy, przeróbki, remonty...Bez niego nie dałabym sobie rady. Jest moim bohaterem, który o mnie dba. Na pastuchu się nie zna, ale jak to rasowy facet- za nic w świecie się do tego nie przyzna ;)
A takie plakietki kupiliśmy do zawieszenia na płocie, aby przypadkiem ktoś mało uważny nie posądził nas o tortury prądowe 😂
Komentarze
Prześlij komentarz