Szary poniedziałek

Nie zrobiłam z końmi nic produktywnego w ten weekend. Wiecznie coś innego do zrobienia i tak oto straciłam mnóstwo czasu. Pomimo tego, że nic nie zrobiłam to wczoraj oprowadzając znajomą po pastwisku mile się zaskoczyłam. Kobyła podeszła do mnie, obwąchała dokładnie czy nie mam jakiegoś smakołyka dla niej i stała grzecznie gdy chciałam ją pogłaskać. Wygłaskałam jej szyję, a ona nie uchylała się od dotyku. To był chyba pierwsza taka sytuacja. Na pastwisku zawsze podchodzi, ale dlatego, że oczekuje, że dostanie coś do jedzenia. Tym razem obwąchała mnie, ale nie odeszła. Została i szturchnęła mnie pyskiem i stała do głaskania.
Zdaję sobie sprawę, że dla koni moglibyśmy nie istnieć. To zwierzęta, które rozpaczliwie potrzebują mieć przy sobie innego konia. Człowiek to istota, która karmi, czyści, czasami zmusza do zrobienia czegoś co nie ma sensu (bo cóż może znaczyć dla konia na przykład chodzenie na lonży?). Tak czy inaczej powinien traktować człowieka jako przewodnika, kogoś kto pokazuje drogę i chroni, a nie naraża na niebezpieczeństwo. I to właśnie muszę jej pokazać by cokolwiek móc zdziałać. Wiem, że ona będzie świetna.. Jak już się dogadamy :)

Na szczęście pokój gościnny jest już skończony. Brakuje firanki i żyrandola, aby było idealnie. Powoli idziemy do przodu i zaczyna to wszystko jakoś wyglądać w końcu. Oby do przodu, oby starczyło funduszy, czasu i zdrowia na zrealizowanie wszystkiego co byśmy chcieli.

fot. Kotka o imieniu Kostka w słoneczny dzień wygrzewająca się na fotelu.


Komentarze