Pierwszy dzień w pracy po tygodniowym chorobowym. Porządnie wypoczęłam i wykurowałam się jak trzeba. Gorące herbatki z dodatkiem soku z czarnego bzu z naszego podwórka i całe dnie w ciepłych bamboszkach pod kocykiem naprawdę mnie zregenerowały.
Ostatnio przy wieczornych zabawach z
końmi (przychodzę zawsze co najmniej pół godziny przed
karmieniem, żeby cokolwiek z nimi porobić) postanowiłam sprawdzić
jak Ruda reaguje na ochraniacze i nauszniki. Ochraniacze bez
problemu, nauszniki...hmm powiedzmy, że była lekko nastroszona, ale
założyłam jej je i nie było żadnej awarii. Razem z D zrobiliśmy
też koniom kopyta, wyczyściliśmy i potraktowaliśmy strzałki
nadmanganianem z racji jesiennych bagienek.
Wczoraj śnieżyło
więc konie wróciły do stajni mokre. Wydało mi się to świetnym
pomysłem, żeby przetestować derki. Z reguły nie używam derki ani
teraz, ani właściwie nigdy w swojej jeździeckiej karierze.
Oczywiście bywały przypadki, że były potrzebne, chociażby jak
nasz koń Autystyk postanowił wpaść do jeziora w zimie, ale to
raczej sporadyczne przypadki i lepiej by konie same się hartowały.
Wczoraj chodziło mi głównie o to, żeby sprawdzić jak Ruda
zareaguje na derkę. Co do Blondyny to byłam pewna, że będzie
miała w nosie co się na nią zakłada. Ją interesuje tylko
jedzenie :P No, a Ruda jak to Ruda- fukała, spinała się, oczy
wytrzeszczała do granic możliwości- ale dała sobie założyć
derkę. Półderkę tak konkretniej bo tylko krótką-zadnią. Zwykła
derka była na razie za dużym wyzwaniem z racji rozmiarów i
brzęczących sprzączek. Krótka treningówka po chwili przestała
na niej robić wrażenia i kilkukrotnie ściągałam ją z grzbietu i
zarzucałam z powrotem. Nie zakładałam, zarzucałam. Coraz szybciej
koniowi przychodzi przekonywanie się do nowych rzeczy. Dzisiaj
spróbuję ponownie z dużą derką i zobaczymy jaki będzie efekt.
Czasami jak sobie pomyślę ilu rzeczy kiedyś bym przy niej nie zrobiła wcale to przychodzi ta nadzieja, że uda nam się dogadać i zaufać sobie w 100%. Ona uczy się nowych rzeczy, ja uczę się jej. Poznałam ją już na tyle by wiedzieć jakie ma zachowania, odruchy, ale nadal obserwuję, doświadczam i uczę się. Nadal próbuję się dowiedzieć jak sprawić by ona mi zaufała jeszcze bardziej choć i tak cieszę się z tej odrobinki zaufania jaką mnie darzy bo skoro daje sobie założyć straszne rzeczy to znaczy, że ufa mi w jakimś tam stopniu. Wiem, że potrzebny jest czas, tylko tak ciężko jest być cierpliwym..
Komentarze
Prześlij komentarz