wtorek, 7 stycznia 2025

Dzień dobry w nowym roku

Witajcie w nowym roku!

    Trochę czasu tu nie zaglądałam, ale nawet nie było kiedy. Przez całą przerwę świąteczną miałam gości- moich ludzi, moją ekipę. W końcu na tak długi czas przyjechała moja przyszywana siostra jak zwykłam o niej mówić bo jest dla mnie jak rodzina. Spotkaliśmy się kupę lat temu w stajni, w której pracowałam i stała się dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu. To są właśnie te ścieżki losu. W tamtym okresie mojego życia jedno mi się zepsuło, musiałam wkrótce przez to zmienić pracę i tak właśnie się poznaliśmy. Nie poznałam nigdy w życiu innej tak ciepłej, kochanej i zwariowanej osoby, z którą mogę pogadać o wszystkim i przy której zawsze będę miała na twarzy uśmiech. Chyba nie potrafię dokładnie opisać jak to jest mieć taką osobę w swoim życiu.


    Pozostała część ekipy nie była ostatnio zbyt ruchliwa, a i pogoda nie była zbyt sprzyjająca, ale udało się nam choć raz wziąć w obroty młodą. Założyliśmy jej szory i uczyliśmy ją się w nich poruszać. Potem do szorów podpięta została lina i jedna osoba za nią ciągnęła by stworzyć opór i uczucie dla konia, że coś ciągnie. Młoda spisała się na medal, szła do przodu tak jakby doskonale wiedziała jak to robić.



    Ostatnio jest coraz zimniej (no któż by się spodziewał zimy w styczniu :P) i sikorki coraz liczniej zaglądają na mój balkon. Zapomniałam na śmierć o karmniku, który miałam znaleźć w piwnicy i powiesić. Od jakiegoś czasu mają tylko zawieszone kule tłuszczowe. Tak to jest jak się ma pełno myśli na minutę. Od kiedy mieszkamy w nowym domu, co chwilę mam w głowę autostradę myśli i pomysłów, o których później zdarza mi się zapominać. I tak oto od miesiąca nie mogę zejść na dół i znaleźć tego nieszczęsnego karmnika. 



    Pomimo tego, że jest zima i odpuszczamy sobie prace na zewnątrz to i tak jest co robić jak to na gospodarstwie. Uporządkowanie stajni to akurat czynność, którą muszę wykonywać codziennie. W soboty, niedziele i święta również. Na to się pisałam i wiem, że to mój obowiązek. Czasami, wstaję rano ze łzami w oczach, niewyspana i psychicznie zmęczona, ale wlokę nogę za nogą i idę robić swoje. Dobrze, że miałam ostatnio pomocników. Pomogli mi trochę, dzięki nim mogłam pojechać do domu na święta. Już chyba pisałam o tym, że moją nieocenioną pomocą w stajennych czynnościach jest moja wierna psica i dwie kotki ;) Zawsze zmuszają mnie do uśmiechu, gdy jadę taczką, a cała ekipa zasuwa za mną wesoło podskakując, chowając się za krzaczkami i wyskakując na siebie nawzajem. Podczas napełniania siatek sianem czy nalewania wody lokują się wygodnie w sianku czy słomie i odpoczywają, pilnując czy aby na pewno robię wszystko poprawnie ;)


Kostka zwinięta w rogalik :)

Molka okupująca balot siana ;)

    Ostatnio doszło nam jeszcze odśnieżanie niemałego podjazdu przez opady śniegu. Dodatkowe zajęcie, ale konie wyglądały na zadowolone ze zmiany scenerii z jesiennej na zimową. Mam ostatnio coraz więcej przemyśleń jeśli chodzi o Rudą. Widzę w niej zmianę zachowania. Zaczęła być bardziej dotykalska. Cały czas oddalam w czasie decyzję o sprzedaży bo nie wiem czy poradzę sobie z tym. Przywiązałam się do tej Rudej mendy. 


No jak tu jej nie kochać?
Blondyna w zimowej scenerii



Nie jestem miłośniczką zimy, jestem raczej ciepłolubna, ale śnieg ma też swoje zalety. Można na przykład sprawdzić jak Blondyna poradzi sobie z ciągnięciem sanek :) Poradziła sobie bardzo dobrze. No i tak… To by było na tyle jeśli chodzi o zalety śniegu. Jest ślisko, zimno, teraz już mokro bo topnieje. Czasami chciałabym zapaść w sen zimowy i obudzić się dopiero na wiosnę.



W nowym roku życzę wszystkim wszystkiego co najlepsze. Obyście spełniali swoje marzenia i by szczęście wam sprzyjało. Osobiście życzę sobie by ten nowy rok był lepszy od poprzedniego. Mam mieszane uczucia co do 2024 roku. Z jednej strony spełniliśmy swoje marzenie o domu i stajni. Marzenie życia! Najważniejsze. Z drugiej strony nie licząc tego właśnie przełomu to mieliśmy w minionym roku jakiegoś pecha. Na przykład rzeczy martwe były dla nas wyjątkowo złośliwe. Zmywarka wylewała wodę, remonty się przeciągały, samochody psuły się na przemian. Nawet jadąc do rodzinnego domu na święta chłodnica w audi zakończyła swój żywot w najmniej oczekiwanym momencie. W wigilię o godzinie 16.00 stanęliśmy po przejechaniu 100 km czyli w połowie drogi. Czekaliśmy aż tata przyjedzie po nas i odholuje do domu. Czekaliśmy więc godzinę na pustkowiu ;) Finalnie w domu byliśmy koło 18.00. Na szczęście nie było bardzo zimno i nie zmarzliśmy mocno czekając- gorzej było podczas holowania. Nie mogłam włączyć ogrzewania, więc by szyby nie parowały musiałam mieć uchylone okno. Akumulator dwa razy podczas holowania padł do zera i musieliśmy zatrzymywać się by naładować go, by móc włączyć światła w samochodzie. Taka oto przygoda ;) Przynajmniej będzie co wspominać. I tak naprawdę każdą przeciwność losu można by było traktować jako przygodę i śmiać się z niej bo cóż nam pozostaje? Ja takie podejście mam, niestety Szczeżujski nie, ale o tym się rozpisywać nie będę bo to temat rzeka.

W każdym razie ja staram się traktować życie jak przygodę, niekiedy bywa ciężko, ale z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Mam nadzieję, że w końcu i on się tego nauczy.










7 komentarzy:

  1. Wszystkiego dobrego ❤️ piękne koniki 🐾❄️

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto! Jaka Ty dzielna jesteś💚! Prosto z łóżka do zagrody, do obowiązków. Ale robisz to z wyboru i z miłości a to wielka wartość.
    U moich Dziecków podobnie, Córcia pogodna i ahoj przygodo, nie będzie dziś to będzie jutro .... a Zięć zadaniowy i niecierpliwy. Ale po sześciu latach już się dotarli, kompromisy niezbędne.
    W Nowym Roku zdrowia i szczęścia, zadowolenia i forsy w bród.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Miło mi. Tak na prawdę to ja w ogóle nie zdaję sobie sprawy ze swojego poświęcenia. Wyszłam z założenia, że skoro chcę mieć swoje konie to muszę przy nich chodzić. To tak jak z właścicielami psów mieszkającymi w blokach. Czy niedziela, czy święto pieska trzeba wyprowadzić na spacer :) Tylko z takim wyjątkiem, że ja muszę przy tym jeszcze dźwigać taczkę, siatki z sianem i wiadra z wodą ;)

      PS: Dziękuję za życzenia! Zwłaszcza zdrówko się przyda i ta rzeczona forsa, na pewno mogłabym wtedy kupić sobie sprzęty ułatwiające codzienną pracę.

      Usuń
  3. piękne kocisko rasy eu, pokroju dość częstego w naszych rejonach, podobny do naszego "czwartego" /bo są jeszcze trzy/, tylko trochę więcej białego mającego na sobie, który akurat jest taki nasz-nienasz, wiejski spryciarz działający na kilka sąsiadujących domów...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Psinka w sweterku w zające odjazdowa:). Ładna ta ruda, taka wyniosła:) Blondynka też, ale mnie Ruda fascynuje z tym swoim zachowaniem:). Bardzo lubiłam pracę w oborze przy krowach. One były takie ciepłe, przyjazne i cierpliwe. W oborze pachniało krowią sierścią, obornikiem (trochę, bo ciągle im ściółkę zmienialiśmy) i sianem.
    U na miniony rok zachowywał się jak przestępca ( był przestępny). Do samego końca coś się walił, psuło, nie fungowało. Był, minął, idziemy do przodu.
    Pomyślności w tym roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Jaskółko :) Molly jest odjazdowa to fakt, tak samo jak koty. Razem tworzą taki poprawiacz humoru, że mucha nie siada ^^ Sweterek co prawda w reniferki, ale faktycznie jak teraz spojrzałam to wygląda to jak króliki :) A może to króliki? Już sama się gubię.
      Ruda jest wyjątkowa to fakt. Uwielbiam ją piękno i za charakter również, zawsze lubiłam konie z charakterem, ale tu mi się zaczyna tworzyć paradoks- takie konie lubię, ale nie mogę jeździć więc nie jest to ok.. I teraz czym się mam kierować...
      Kolejna już osoba mówi mi, że to wina przestępcz(N)ości roku. Coś w tym musi być, wiele osób z mojego otoczenia skarży się na 2024.

      Usuń