Wczoraj mieliśmy piękną pogodę. Słoneczko świeciło dodając energii do działania 😉 Noo zależy jeszcze komu, bo wszystkie zwierzaki jak jeden mąż postanowiły się polenić i poopalać. I pies i koty i konie również.
Nowy telefon jest już w mojej kieszeni i robi o niebo lepsze zdjęcia więc jestem zadowolona. Takie zdjęcie zrobiłam jako pierwsze:
Od razu po powrocie z pracy musieliśmy jechać do miasta pozałatwiać na szybko kilka spraw. I tak zupełnie przypadkiem odkryłam kolejny sklep rolno-ogrodniczy. Szczeżujski spojrzał na mnie z politowaniem jak wrzasnęłam- O! Tu jest rolniczy!
-Amerykę odkryła
-To wiedziałeś, że tu jest sklep?
-Nie załamuj mnie, ostatnio byliśmy tu po gaz.
No i się okazało, że faktycznie byliśmy tam po gaz, ale ja siedziałam w samochodzie zaaferowana innymi sprawami i nie zarejestrowałam, że jest tam sklep rolniczy. Nie jest zbyt widoczny i opisany. Tak czy siak tym razem go zauważyłam i koniecznie musiałam sprawdzić asortyment. Ogólnie to mamy u siebie dużo sklepów rolniczych bo oprócz tego nowo odkrytego to jest ich 3 w mieście. W każdym byłam, każdy obszukałam. Czasami kupiłam jakiś izolator, linkę pastucha lub karabińczyki. Ogólnie takie najpotrzebniejsze rzeczy. Wchodząc wczoraj to tego nowo namierzonego sklepu byłam na prawdę zaskoczona! Poidła, żłoby- niby nic dziwnego bo są dostępne w każdym z tych sklepów, ale tu był na prawdę duży wybór wzorów i kolorów. Różnego rodzaju kubły, wiadra i wiadereczka, karmy dla psów i ptaków, akcesoria dla bydła, świnek, kóz itd... I dla koni również. To był pierwszy rolnik, w którym dostałam witaminy dla koni. Mieli też piękne skórzane kantary ze złotymi okuciami, ale skóra jak o skóra- kosztować musi, a więc sobie odpuściłam. Kupiłam więc witaminki, rękawiczki bo stare już mi się wyhuśtały i izolator dwustronny. Dosłownie chwilę wcześniej wjechałam do innego rolniczego i kupiłam słonecznik dla koni więc już nie pytałam w kolejnym czy mają. W sumie mogłam porównać ceny na przyszłość, ale zawsze mogę przecież zadzwonić.
Szczeżujski musiał koniecznie zaliczyć fryzjera, bo szopa mu wyrosła co nie miara, a ja w oczekiwaniu na doprowadzenie go do stanu używalności poszłam jeszcze do lokalnego sklepiku ze szpargałami. Tanie pierdółki, które nie wiedzieć czemu zawsze do czegoś się przydadzą- ale dopiero, gdy je zobaczysz bo wcześniej o tym nawet nie myślisz 😋 No i namierzyłam fajną, solidną szczotkę do kopyt za kilka złotych, mini okrągłe gąbeczki-mega delikatne- specjalnie do przecierania końskich oczu i małe wiaderko z przeznaczeniem na witaminy dla koni, gdyż ich oryginalne opakowanie było mało praktyczne.
I od rana powtórka.. praca, dom, praca w domu, myju, spać.. Ehhh... Jak ja się nie mogę doczekać wakacji. Bo wszystko w powyższym jest spoko z wyjątkiem słowa "praca". Zabiera człowiekowi cenny czas w jego życiu... No, ale cóż, pieniądze na drzewach nie rosną :(
o tak, chociaż uwielbiam swoją pracę, to czasem przeszkadza mi w robocie ;D. Fajne konisie i mają fajnie!
OdpowiedzUsuń